Jeden dzień na Santorini

22.07.2014

Na wyspę Santorini wybraliśmy się na jeden dzień będąc na wakacjach na sąsiedniej wyspie Krecie. Była to wycieczka wykupiona w biurze podróży, bardzo droga zresztą bo na osobę 180 euro. Trochę szaleństwo ale takich szaleńców jak my bardzo dużo. Zbiórka o 5 rano przed hotelem i wyjazd do portu. Z portu w Heraklionie płyniemy około trzech godzin  w stronę Archipelagu Cyklad. Prom całkiem przyjemny, a my przesypiamy prawie cały rejs. I całe szczęście bo przed nami cały dzień biegania w strasznie dużych temperaturach.

Około godz 10.00 dopływamy do wyspy. Z daleka wygląda już fajnie i cieszę się, że tu przypłynęliśmy. Nie mieliśmy za wiele czasu, a w programie do obejrzenia tylko dwie słynne miejscowości Oia i Fira. Czyli całej wyspy nie widzieliśmy. Na pierwszy strzał przejazd do Oia, miasteczka artystów uważanego za najpiękniejsze na wyspie.

Santorini to wulkaniczna wyspa Grecka mieszcząca się na Morzu Egejskim, należąca do archipelagu Cyklad. Od Krety mieści się około 110 km. Powierzchnia wyspy ma około 75 km2, a jej obwód wynosi 70 km. Santorini  było nazywane również Thiarą.

Już od pierwszych widoków Santorini zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Wcześniej miałam okazję oglądać je tylko w reklamach telewizyjnych, ale to niestety nie to samo. Każdy kto był ten może to potwierdzić. Kilka scen było kręconych wlanie na Santorini  do filmu Lara Croft Tomb Raider. Wyspa zachwyca kontrastem białej zabudowy, która wkomponowana jest w strome ściany poszarpanych klifów.

Będąc na miejscu nie wiadomo na co patrzeć. Jakie dziwne zabudowania mają i jak oni tam mieszkają. Wygląda to wszystko jak jeden wielki bunkier. Część domów jest wykute w skale i to one najlepiej przetrwały ostatnie trzęsienie ziemi w 1956 roku. Wtedy też zostało zniszczone około 85% wyspy, a przed ok. 1600 r. p.n.e. ogromne trzęsienie ziemi rozerwało wyspę na strzępy.

Oia uważana jest za jedno z piękniejszych miejsc na całej wyspie, a nawet w całej Grecji. Na Oia mieszka około tysiąc osób, a samych turystów zwiedzających tą miejscowość jest chyba równie tyle dziennie co samych mieszkańców. W sezonie uliczki są dosłownie zakorkowane.

Uliczki w Oia są wąziutkie i ciężko przedzierać się po między turystami żeby zrobić dobre zdjęcie i żeby zobaczyć to co się chce. Oprócz drogich mieszkań na uliczkach są drogie sklepy z markowymi rzeczami. Dziś bez kłopotu zaopatrzymy się w prawdziwe kubańskie cygara, zegarek Rolexa i artystyczne szkło z Murano, a były takie czasy że nie można było kupić pudełka zapałek.

Ozdobą tych białych domów z niebieskimi dodatkami są kwiaty. Mnóstwo pięknych różowych i czerwonych kwiatów co dodaje nisamowioego uroku.

Santorini to bardzo religijna wyspa, świadczy o tym niesamowita ilość kościółków i kapliczek, a jest ich ponad 300 na około  7 tyś mieszkańców. Wyspę zamieszkiwali niegdyś żeglarze i właśnie bliscy modlili się za ich powrót.

Biegając wąskimi uliczkami podziwialiśmy z zachwytem piękne białe budynki, których dachy zdobiły zjawiskowe, błękitne kopuły. Błękit i biel to nieodzowny kolor Grecji, a zwłaszcza tego miejsca. To barwy narodowe tego kraju. Niebieski kolor to symbol wody, a biały to symbol piany uderzający o grecki brzeg.

A to wzniesienie Kasteli. Jest najlepszym i najbardziej  zatłoczonym o zachodzie słońca punktem widokowym. Była tu niegdyś niewielka twierdza, która zsunęła się do morza podczas trzęsienia ziemi. Z tego tez miejsca najwięcej osób obserwuje zachód słońca. Wiele młodych par wybiera właśnie Santorini i miejsce Kasteli na swój ślub, albo podróż poślubną.

Nam niestety nie udało się zobaczyć ani zachodu ani wschodu słońca.  Trzeba tam przyjechać zdecydowanie na dłużej.

Dziś Santorini urzeka turystów każdym zakątkiem wyspy. Urokliwe kapliczki zostają na długo w pamięci. W mojej pamięci zostaną na bardzo długo.

Osiołki pracują tu wyjątkowo ciężko. Pokonując długą od portu stromą, skalistą ścieżką ku górze, do centrum miasta, by dowieść turystów na grzbiecie. Praca to nie łatwa, a i klienci różni. A i osiołki potrafią być uparte i czasami nie chętnie współpracują, przy czym jest to chwilami zabawne z boku patrząc.

Po ostrym bieganiu po wyspie i przedzieraniu się między turystami ruszamy dalej do Firy stolicy wyspy Santorini. Temperatura na wyspie tego dnia była nie do zniesienia 45 stopni i zero wiatru. W ciasnych uliczkach wysoko na wyspie brakowało nam tlenu, a pot lał się z nas niesamowicie. Takie  miejsca maja to do siebie.

A to już Fira. Najważniejsze miejsce na wyspie. Znajduje się w zachodniej części wyspy, nad 300 metrowym klifem. Fira jest znacznie większa niż Oia.

Słynny punkt widokowy ze starą łodzią. Chyba wszyscy się tu zatrzymują.

Widok z Firy jest bezpośrednio na wysepkę Nea Kameni. Widok na tę niewielką wysepkę, jaki rozpościera się z wąskich uliczek Firy, to prawdziwe arcydzieło, którego autorką jest sama natura. W dodatku wyspa to jeden wielki czynny wulkan. Fira jest również mocno turystycznym miasteczkiem i równie drogim.

Widok na tę stronę miasta jest obłędny. Żeby dobrze zwiedzić miasteczko potrzeba dzień, dwa lub tydzień. Ilość turystów niestety uniemożliwia zwiedzanie. Mieszkańcy żyją tu głównie z turystyki, a turyści przyjeżdżają z reguły bardzo zamożni i dlatego ceny są bardzo wygórowane. Nasza pani opowiedziała nam, że na Santorini  brała ślub córka prezydenta Putina i na okres dwóch tygodni przestrzeń lądowa i powietrzna była zamknięta na dwa tygodnie. To możemy sobie tylko wyobrazić jakie pieniądze prezydent Rosji zapłacił za ten czas. Dom również maja tam słynna para Angelina Jolie i Brad Pit.

Santorini jest to niewątpliwe najpiękniejsza wyspa na świecie i sam ten tytuł został nadany przez Światowe Dziedzictwo Unesco.

I na koniec naszej wycieczki wyspa została przykryta chmurami.

Po męczącym dniu wracamy na Kretę na dalszy wypoczynek i zwiedzanie wyspy. Santorini zrobiło na nas ogromne wrażenie i mam nadzieję wrócić tam zdecydowanie na dłużej.

 

Language