Jostedalsbreen jeden z lodowców Norwegii…

Josstedalsbreen to jeden kilku z lodowców w Norwegii i jednym z najwiekszych lodowców w Europie. Ale niestety z roku na rok jest go co raz to mniej. My wybraliśmy się na najładniejszą jego cześć i najbardziej jeszcze namacalną czyli język Nigardsbreen. Jostedalsbreen ma wiele takich języków. Te które my znaleźliśmy i do których dotarliśmy to język Briksdaleen i Kjenndalsbreen, a są jeszcze Bergsetbreen, Austdalsbreen
Nasza przygoda z lodowcem zaczęła się w 2010 roku i to był jeszcze dobry czas i chyba ostatni gwizdek na odwiedziny tego miejsca. Ponieważ z każdym kolejnym rokiem jest go co raz mniej. Wracamy tam jak tylko możemy żeby zobaczyć różnicę i jest naprawdę ogromna. Z Oslo do miejscowości Jostedal, w której rozpoczyna się szlak i nasza przygoda z lodowcem mamy około 6 godz – 380 km. Droga jest niezwykle piękna i malownicza ale też miejscami bardzo kręta i wąska.
Byliśmy tam jeszcze w 2011 i 2013 a w tym roku widziałam zdicęcia od znajomych i nie wierzyłam, że lodowca prawie juz nie ma. Zostały nam tylko wspomnienia. Tak było w 2010 roku. Na nasze spotkanie z lodowcem wybraliśmy się w wrześniowy weekend. Pogoda była przepiękna tego dnia. Podałam na mapie trasę z Oslo ale my mieliśmy przyjemność nocować w górach i nasza trasa była o wiele krótsza, jakieś 3 godz. Dzięki temu mieliśmy więcej ładnej pogody.

Z drogi widać już było wielki jęzor, który robił niesamowite wrażenie. Nie da się opisać jak to pięknie wyglądało. Był strasznie wielki, długi i biały.

Jostedalsbreen to również Narodowy Park, który zajmuje powierzchnię 487 kilometrów kwadratowych, wysokość natomiast przekracza ponad 2000 nad poziomem morza. Jego głowa rozciąga się na około 60 km i najlepiej widoczny jest z lotu ptaka.


Dojechaliśmy do parkingu i ruszamy na naszą wycieczkę. jeszcze wtedy mieliśmy króciutki 40 minutowy spacer do lodowca teraz wiem, że droga się do niego wydłuż nawet do 2 godzin. Udogodnieniem są schody, kładki a nawet w sezonie łódka która wozi turystów z pod parkingu do miejsca startowego. Można zaoszczędzić dzięki temu ladnych parę minut.


No i doszliśmy. Widok i wrażenie niesamowite. Lodowiec na wyciągnięcie ręki. Nie myślałam, że kiedyś dożyję czegoś takiego. Słońce już zaszło za góry, a widok koloru lodowca był zniewalający. Z daleka biały, a z bliska błękitny.



Lodowca z roku na rok jest co raz mniej. Topi się w zastraszajacym tępie. Ciężkie i długie zimy w Norwegii to już są mity. Jakiś czas temu najgrubsza część lodowca miała około 600 m. Na dzień dzisiejszy ma zdecydowanie mniej. My oczywiście podeszliśmy najbliżej jak jak się dało, bo o naprawdę niesamowite uczucie. Mąż mój wlazł między szczeliny wielkie bryły lodu po wodę która topiła się.


Jadąc na lodowiec, zawsze wybieram jesień ponieważ brzuski które rosną dookoła mają wtedy pomarańczowy kolor i pięknie to wygląda.
Ta mydlana woda to woda prosto z lodowca . Lodowiec Josteddalsbreen , a także okoliczne doliny zostały Narodowym Parkiem Narodowym w 1991 roku. Jeszcze jedna atrakcją jaką oferuje lodowiec to spacer po nim. Na miejscu jest Centrum Informacji Turystycznej, w której można zamówić przewodnika i wypożyczyć raki, liny i czekany i wybrać się na wycieczkę po lodowcu. My jeszcze na takiej wycieczce nie byliśmy ponieważ zawsze jeździmy tam po sezonie.
Wycieczki po lodowcu trwają od godziny do pięciu wszystko zależy jak od trudności i trasy na jaką chcemy się wybrać. Koszt takiej wycieczki waha się od 140 to 600 koron. Dzieci od 6 roku życia mogą juz wędrować po lodowcu.
Zdjęcie po wyżej to był już kolejny rok 2011. Wielkich kawałów lodowca juz nie było i szliśmy o jakieś 30 min dłużej niż w roku 2010 czyli sporo się go stopiło.
Kolejna wycieczka na lodowiec miała miejsce w połowie października 2013 roku. Mieliśmy roczna przerwę i byłam bardzo ale to bardzo ciekawa jak on wygląda i ile go juz nie ma i no i ile dłużej tym razem będziemy szli.
Dookoła lodowca są również rwące rzeki, które zapraszają miłośników mocnych wrażeń na spływy pontonami. Jest to piękna norweska atrakcja, której nie można przegapić i lepiej się śpieszyć póki jeszcze jest.