INNE

Podróż przez rok 2024: Dziękujemy, że byliście z nami!

Rok 2024 powoli przechodzi do historii – aż trudno uwierzyć, jak szybko czas biegnie. To niemal przerażające, jak jeden rok potrafi przemknąć niczym błysk światła. W tym pędzie jednak nie możemy zapomnieć o jednym – o wdzięczności, która wypełnia nasze serca. Dziękujemy Wam, naszym czytelnikom, że zaglądacie na tę stronę, że zostawiacie tu ciepłe słowa, które tak często rozjaśniają nasz dzień. Każdy Wasz komentarz, wiadomość czy polubienie to coś więcej niż tylko reakcja — to dla nas potwierdzenie, że to, co robimy, ma sens. Pisanie tego bloga to nie tylko dzielenie się wspomnieniami z podróży, ale też ogromna przyjemność, która nabiera wartości właśnie dzięki Wam. Czasem coś nie wyjdzie idealnie, czasem wkradnie się literówka czy drobny błąd, ale Wasze zrozumienie i wsparcie sprawiają, że chce się pisać więcej, lepiej i z jeszcze większą pasją.

Rok jak rok…

Miniony rok był dla nas niczym emocjonalny rollercoaster. Postawiliśmy sobie wiele wyzwań, próbowaliśmy realizować śmiałe plany, ale nie zawsze wszystko układało się po naszej myśli. Życie ma jednak to do siebie, że nie zawsze daje to, czego chcemy — czasem daje to, czego naprawdę potrzebujemy, a czasem rozczarowuje i to bardzo… Najważniejsze jest to, że udało się nam przeżyć ten rok w zdrowiu i spokoju. Były chwile trudne, ale były też te pełne radości, uśmiechu i zachwytu nad światem. I to one zostaną z nami na zawsze, zapisane gdzieś głęboko w sercach i na kartach tego bloga.

Minął kolejny rok, a wraz z nim kolejne niezapomniane chwile, które zapisały się w naszych podróżniczych wspomnieniach. Rok 2024 przyniósł nie tylko nowe przygody, ale również momenty, które pozwoliły nam docenić piękno życia i urok spełniania marzeń. W tym roku udało nam się zrealizować jedno z naszych największych podróżniczych marzeń. Nie było to tylko kolejne miejsce na mapie, ale doświadczenie, które zmieniło nasze spojrzenie na świat. Podróż ta była pełna emocji – od ekscytacji przy planowaniu, po momenty wzruszenia, gdy staliśmy na szczycie naszych wyobrażeń. O tym jednak opowiemy więcej w kolejnym akapicie. Patrząc na mijający rok, przypominamy sobie chwile, które nie zawsze były łatwe. Podróże to nie tylko spektakularne widoki i beztroskie dni. To także trudne decyzje, nieoczekiwane sytuacje i nauka radzenia sobie w obliczu nieznanego. Każda taka chwila uczy nas pokory, cierpliwości i tego, jak ważne jest cieszyć się każdą chwilą

Podróże to ludzie – wspomnienie o spotkaniach, które zostają na zawsze

Nie można mówić o podróżach, nie wspominając o ludziach. W mijającym roku spotkaliśmy wielu wspaniałych osób – zarówno tych, którzy pokazali nam lokalne skarby, jak i tych, z którymi spędzaliśmy długie wieczory na rozmowach o życiu. Każdy taki moment przypomina, jak ważne są relacje i jak wielką wartość mają spotkania z drugim człowiekiem. Spotkania z osobami z różnych zakątków świata, które wcześniej znaliśmy jedynie z internetowych rozmów, okazały się być niezwykle inspirujące. Gdy w końcu mogliśmy usiąść przy wspólnej kawie, śmiać się, wymieniać opowieści i delektować się wspólnymi chwilami, czuliśmy się, jakbyśmy byli rodziną od zawsze.

Po kilku dniach spędzonych razem powrót do codzienności był trudny – brakowało nam wspólnych poranków, leniwych śniadań i zwykłego „nicnierobienia” w towarzystwie tych ludzi. Każda z tych chwil uświadomiła nam, jak ważni są ludzie, których spotykamy w podróży. To oni wypełniają ją emocjami, tworzą wspomnienia i dodają jej głębi.

Podróże to nie tylko odkrywanie nowych miejsc – to również budowanie relacji, które często stają się najsilniejszym elementem każdej przygody. W mijającym roku spotkaliśmy wielu niesamowitych ludzi, którzy pokazali nam nie tylko lokalne sekrety swoich krajów, ale także kawałek swojego świata. I za to jesteśmy im nieskończenie wdzięczni

Podsumowanie roku 2024 – wspomnienia, które pozostają na zawsze

Dziś, na koniec tego 2024 roku, chcemy podzielić się z Wami naszymi wspomnieniami – chwilami, które zapisaliśmy nie tylko na kartach pamięci naszego dysku, ale też w sercach. Choć ten rok nie był aż tak intensywny jak poprzedni, to wciąż pełen był momentów, które przypominają, jak piękne jest życie w drodze.

Koniec 2023 roku spędziliśmy na słonecznym wybrzeżu Andaluzji – miejscu, które skradło nasze serca od pierwszej chwili. Hiszpańskie uliczki Malagi, tętniące życiem place i urok małych białych miasteczek sprawiły, że zakochaliśmy się w tej części Hiszpanii bez pamięci. Rok 2024 przywitaliśmy w samym sercu Malagi, otoczeni radością mieszkańców, śpiewając ich energetyczną i radosną piosenkę „Feliz Navidad”. Ten czas był magiczny – pełn śmiechu, kolorowych fajerwerków i tego szczególnego ciepła, które czuje się tylko wśród ludzi celebrujących życie. To był początek roku, który obiecywał, że każdy dzień może przynieść coś pięknego. W Andaluzji odwiedziliśmy miejsca, które ciągną jak magnez. Były to zarówno zabytkowe miasteczka z piękną architekturą, jak i piaszczyste plaże, na których odpoczywaliśmy w promieniach zimowego słońca. Przebywanie tam było niczym zanurzenie się w opowieści pełnej barw, smaków i zapachów.

A teraz… zaczynamy wspominać resztę tego roku – miejsc, ludzi i chwil, które zapisały się na kartach naszego życia. Bo życie to podróż, a każda podróż to nowa opowieść.

Styczeń – śnieżna magia i górskie widoki

Styczeń to dla nas czas wypełniony zimowym urokiem. To miesiąc, który spędzamy na śniegu, ciesząc się każdą chwilą w górach. Zawsze staramy się wycisnąć z niego jak najwięcej – od pierwszego zjazdu na nartach po ostatnie chwile spędzone przy kominku z kubkiem gorącej herbaty.

Nie ma dla nas nic piękniejszego niż widok sopelków lodu, które zdobią dachy domów, i lodospadów mieniących się w zimowym słońcu. Spacerując po zaśnieżonych szlakach, uwielbiamy obserwować, jak natura zamienia krajobraz w bajkowy spektakl. Zima maluje świat w odcieniach bieli, srebra i błękitu, tworząc arcydzieła, które przypominają, jak wyjątkowa jest każda pora roku. Czas spędzony w górach to dla nas nie tylko sport i aktywność fizyczna, ale przede wszystkim chwila na oddech, refleksję i podziwianie piękna natury. W styczniu odkrywamy zimę na nowo, ciesząc się jej chłodnym dotykiem i cichym urokiem

Luty – od śniegu po słońce Barcelony

Luty to dla nas miesiąc pełen kontrastów. Po białym szaleństwie na stokach, przyszedł czas na szybką zmianę klimatu – spędziliśmy kilka dni w słonecznej Barcelonie. Choć był to krótki wypad, udało nam się w pełni poczuć magiczną atmosferę tego miasta, które za każdym razem wita nas swoim ciepłem i energią. Podczas tej wizyty ponownie odwiedziliśmy miejsca, które już wcześniej skradły nasze serca. Spacer szlakiem Gaudiego to obowiązkowy punkt każdej naszej wizyty w Barcelonie. Znane nam już dzieła, takie jak Sagrada Familia, Park Güell czy Casa Batlló, za każdym razem odkrywają przed nami nowe detale i znaczenia. Gaudi był mistrzem, który potrafił połączyć funkcjonalność z fantazją – jego architektura to podróż w świat marzeń, pełen kolorów i nietuzinkowych form.

To, co nas urzeka w Barcelonie, to nie tylko niesamowita architektura, ale także jej pulsujące życie. W lutym miasto tętni swoim rytmem – mniej turystów, więcej przestrzeni do spokojnego delektowania się miejscowymi smakami i widokami. Śniadanie z widokiem na spokojne ulice, popołudniowe tapas w urokliwych knajpkach i długie spacery promenadą to dla nas definicja idealnego krótkiego wypadu. Luty przypomina nam, że podróże nie zawsze muszą być dalekie czy długie, aby zostawiały trwały ślad w sercu. To właśnie te małe eskapady, połączone z chwilami zatrzymania się w biegu, dostarczają energii na kolejne miesiące.

Marzec – Lofoty, kraina dorsza i niezapomnianych przygód

Marzec to miesiąc, który nieodłącznie kojarzy się z wielką morską przygodą mojego męża. Od lat, razem z grupą zapalonych wędkarzy, wyrusza na Lofoty, aby uczestniczyć w wyjątkowym wydarzeniu – wielkim połowie dorsza skrei. To nie jest zwykła wyprawa, to prawdziwe przeżycie, pełne emocji, przygód i niesamowitych widoków, które zapierają dech w piersiach.

Lofoty w marcu to miejsce, gdzie surowa natura spotyka się z tradycją i pasją. To czas, gdy skrei – norweski dorsz wędrowny – przybywa do norweskich wód, aby odbyć swoje naturalne rytuały. Ta spektakularna migracja przyciąga rybaków z całego świata, gotowych na wyzwanie i jednocześnie chcących doświadczyć piękna tego regionu. Wędkowanie na tle majestatycznych, pokrytych śniegiem szczytów i spokojnych fiordów to przeżycie, które trudno opisać słowami.

Każdy dzień na Lofotach to inna historia. Od porannych wypraw na łodzie, przez momenty triumfu, gdy wyciąga się z wody dorodnego skrei, po wieczory przy kominku, gdzie opowieści o połowach mieszają się z śmiechem i wspólnymi wspomnieniami. Ale Lofoty to nie tylko połowy – to także magia surowego krajobrazu, zorzy polarnej tańczącej na niebie i poczucie, że jesteś w miejscu, gdzie natura rządzi niepodzielnie. Każda taka wyprawa pozostawia ślad w sercu – nie tylko dla wędkarzy, ale dla każdego, kto ceni harmonię z przyrodą i szuka chwil wyciszenia. Marzec na Lofotach to czas, który przypomina, jak ważne jest czerpanie radości z pasji i cieszenie się każdym momentem, który oferuje życie.

Marcowe podróże – Teneryfa i Andaluzja w słońcu i przygodzie

Marzec 2024 był dla nas nie tylko miesiącem morskich wypraw na Lofoty, ale także okazją, by na chwilę przenieść się do cieplejszych klimatów. Po kilku latach wróciliśmy na Teneryfę – zieloną perłę Wysp Kanaryjskich, która zawsze zachwyca swoim różnorodnym krajobrazem, słońcem i niepowtarzalnym klimatem. Spędziliśmy tam kilka niezapomnianych dni, rozkoszując się promieniami słońca, długimi spacerami po plażach i pyszną, lokalną kuchnią. Teneryfa ponownie oczarowała nas swoją magią – od majestatycznego wulkanu Teide, przez malownicze wioski, po urocze zatoczki skryte wśród skalistych wybrzeży. Z każdym dniem odnajdowaliśmy nowe powody, by zakochać się w tej wyspie na nowo. Wędrowaliśmy szlakami prowadzącymi przez lasy wawrzynowe, podziwialiśmy zachody słońca nad oceanem i delektowaliśmy się chwilami błogiego relaksu.

Ale to nie był koniec naszych marcowych przygód! Pod koniec tego miesiąca, a raczej już na początku kwietnia przenieśliśmy się do Andaluzji, gdzie czekały na nas zupełnie nowe doznania. Tym razem postanowiliśmy odkryć miejsca, które wcześniej pozostawały poza naszym zasięgiem – w tym spektakularne kaniony i mniej znane, ale równie urokliwe zakątki tego magicznego regionu. Jednym z takich miejsc był kanion Caminito del Rey, który zachwycił nas swoimi zapierającymi dech w piersiach widokami i emocjonującą trasą wiodącą wzdłuż skalnych ścian.

Andaluzja, jak zawsze, nie zawiodła. Każde odwiedzone miasteczko miało swój niepowtarzalny urok – od bielonych domków w Ronda, przez tętniące życiem place Malagi, aż po ciche zakątki, gdzie można było w pełni zanurzyć się w andaluzyjskim klimacie. Te chwile wśród słońca, przyrody i hiszpańskiej gościnności były doskonałym zwieńczeniem naszej marcowej podróży.

Kwiecień – Nasze pierwsze spotkanie z Sardynią: od rozczarowania po zauroczenie

Końcówkę kwietnia spędziliśmy na Sardynii – wyspie, o której marzyliśmy od dawna. To było nasze pierwsze spotkanie z tym wyjątkowym miejscem, które od razu wywołało u nas mieszane uczucia. Początkowe wrażenia, przyznajemy, były nieco rozczarowujące. Może to kwestia zbyt wysokich oczekiwań, może wybór lokalizacji, która na pierwszy rzut oka nie oddawała całego piękna wyspy.

Jednak Sardynia ma to do siebie, że nie pozwala długo pozostawać obojętnym. Z każdym kolejnym dniem odkrywaliśmy coraz więcej jej uroków i zaczęliśmy rozumieć, dlaczego tak wielu podróżników wraca tu wielokrotnie. Krystalicznie czysta woda o odcieniach turkusu, dzikie plaże ukryte w zatoczkach i malownicze miasteczka, w których czas płynie wolniej – to wszystko zaczęło nas wciągać i zachwycać.

Jednym z momentów, które szczególnie zapadły nam w pamięć, była wycieczka na plażę Cala Goloritzé– miejsce, które wygląda jak z pocztówki, z miękkim, jasnym piaskiem i wspaniałymi formacjami skalnymi otaczającymi zatokę. Spacer pośród natury, daleko od tłumów, pozwolił nam poczuć prawdziwą atmosferę tej niezwykłej wyspy. Sardynia zaczęła odsłaniać przed nami swoje tajemnice, a my zrozumieliśmy, że to miejsce wymaga czasu, aby w pełni je docenić. Wiemy już, że chcemy tu wrócić – na dłużej, z bardziej przemyślanym planem, aby poznać inne zakątki wyspy, których nie udało nam się zobaczyć podczas tej pierwszej wizyty.

Ta podróż przypomniała nam, że pierwsze wrażenia bywają mylące, a prawdziwe piękno często wymaga cierpliwości i otwartości na to, co nowe. Sardynia, choć początkowo nieco niedoceniona, zyskała w naszych oczach i na pewno zajmie miejsce w naszych przyszłych podróżniczych planach.

Maj – Norweskie podróże za słońcem i przygodami

Maj to dla nas wyjątkowy miesiąc, który od lat kojarzy się z eksploracją Norwegii. Zwykle mamy wtedy więcej czasu wolnego, co pozwala nam zamienić nasze cztery ściany na mobilny dom na kółkach i wyruszyć w drogę. W maju kierujemy się tam, gdzie prowadzi nas pogoda – dosłownie! Tegoroczna podróż była pełna różnorodnych doświadczeń, które zostaną z nami na długo.

Pierwszym punktem naszego majowego buszowania był region fiordu Hardanger, gdzie wybraliśmy się na malowniczy Szlak Czterech Wodospadów. Spacer pośród norweskiej przyrody, w otoczeniu spektakularnych kaskad wody, był jak terapia dla zmysłów. Każdy wodospad miał swój niepowtarzalny urok – od subtelnych, spokojnych strumieni po potężne, ryczące kaskady. Widok, dźwięk i energia tych miejsc zapadły nam głęboko w pamięć.

Po intensywnych dniach w Hardanger nadszedł czas na coś zupełnie innego – szukanie śniegu i śnieżnych tuneli wysoko w górach. W Norwegii natura zawsze zaskakuje, a maj potrafi połączyć krajobrazy zarówno zimowe, jak i wiosenne. Chociaż tuneli śnieżnych, które znaleźliśmy, nie można było nazwać spektakularnymi, sama radość z poszukiwań i odkrywania kolejnych zakątków była nieoceniona. Majowa Norwegia ma w sobie coś magicznego. To czas, gdy można podziwiać kontrasty – soczyście zielone doliny i ośnieżone szczyty, rwące rzeki i spokojne jeziora. To również miesiąc, który pozwala poczuć prawdziwą bliskość z naturą, bez tłumów turystów, które pojawiają się później w sezonie.

Podróżując w ten sposób, przypominamy sobie, dlaczego Norwegia zawsze będzie jednym z naszych ulubionych miejsc na ziemi. To kraj, który uczy cierpliwości i pokory wobec natury, a jednocześnie nagradza za każdy krok postawiony na jego szlakach. Zdecydowanie – maj w Norwegii to coś, czego nigdy nie zamienilibyśmy na nic innego.

Czerwiec – Lofoty, nasz coroczny raj pod białym słońcem

Czerwiec to dla nas miesiąc, na który czekamy z ogromną niecierpliwością. Od kilku lat jest to czas, kiedy pakujemy walizki i wyruszamy na Lofoty – magiczne miejsce, które stało się naszą tradycją. Trudno opisać w słowach, jak bardzo uwielbiamy ten zakątek Norwegii, ale spróbujemy przekazać choć część jego wyjątkowego uroku. Lofoty w czerwcu to bajka w realnym świecie. Białe noce, podczas których słońce nigdy nie zachodzi, sprawiają, że czas jakby się zatrzymuje. Dni wydają się nie mieć końca, co pozwala na eksplorację bez presji zegara. To niezwykłe uczucie – wędrować, podziwiać widoki i czuć ciepło promieni słonecznych nawet o północy.

Czyste, krystaliczne powietrze i dziewicza przyroda Lofotów to prawdziwe ukojenie dla ciała i ducha. W czerwcu wyspy tętnią życiem: zielone łąki kontrastują z majestatycznymi górami, a turkusowe wody fiordów wyglądają tak, jakby pochodziły z obrazu. Za każdym razem zachwyca nas różnorodność tego miejsca – od idyllicznych wiosek rybackich, przez piaszczyste plaże, aż po surowe, skaliste wybrzeża. Nie sposób pominąć również wyjątkowej atmosfery Lofotów. To miejsce, gdzie można naprawdę odpocząć – od zgiełku miasta, codziennych obowiązków i wszelkich trosk. Czerwcowy spokój Lofotów pozwala się zatrzymać, wsłuchać w ciszę i po prostu cieszyć się chwilą.

Każdego roku odkrywamy tam coś nowego – szlak, widok czy lokalne smaki, które na długo pozostają w naszej pamięci. W tym roku szczególnie zapamiętamy nocny spacer po jednej z malowniczych plaż i widok słońca, które nigdy nie znika za horyzontem. Lofoty to miejsce, które za każdym razem pokazuje nam, jak piękne i różnorodne może być życie, jeśli tylko pozwolimy sobie na chwilę zatrzymania. Czerwiec na Lofotach to nasz osobisty raj – dla oczu, duszy i ciała. To czas, kiedy ładujemy baterie na kolejne miesiące i przypominamy sobie, dlaczego warto wracać do miejsc, które skradły nasze serce.

Lipiec – Czas urlopu, czas spełnionych marzeń

Lipiec w Norwegii to okres, który dla większości pracujących oznacza przymusowe wakacje. My, jak co roku, wykorzystaliśmy ten czas na podróżowanie, skupiając się na eksploracji tej niezwykłej krainy, którą mamy szczęście nazywać domem. Rok 2024 był pod tym względem wyjątkowy – postawiliśmy na Norwegię, z zamiarem spędzenia tutaj jak najwięcej czasu. Naszym celem na pierwsze trzy tygodnie była północ. Zasada była prosta: zero szczegółowego planu, tylko wolność i eksploracja, z jednym jedynym punktem na liście „must-see”. Tym punktem była Rodøya – wyspa, która od dawna figurowała na naszej mapie marzeń. Jej piękno i odległość sprawiły, że dotychczas była tylko w sferze planów, jednak tym razem się udało.

Rodøya to miejsce, które trudno opisać słowami. Malownicza wyspa na norweskim wybrzeżu wygląda jak wyrwana z baśni. Surowe góry, turkusowe wody i spokojne, sielankowe krajobrazy sprawiają, że można tu zapomnieć o całym świecie. To była dla nas chwila, w której czas się zatrzymał, a rzeczywistość wydawała się bardziej niezwykła niż jakakolwiek fantazja. Ale Rodøya to nie koniec naszej lipcowej przygody. Pozwoliwszy intuicji przejąć stery, odkrywaliśmy kolejne zakątki północy, które dotąd pozostawały nam nieznane. Każdy dzień przynosił nowe widoki, nowe wrażenia i poczucie wolności, które daje tylko spontaniczne podróżowanie.

Lipiec w Norwegii pokazał nam, jak różnorodny i zachwycający jest ten kraj. Wydawało się, że każde odwiedzone miejsce przebijało poprzednie swoim urokiem, a my chłonęliśmy to piękno, ciesząc się, że mamy tak wspaniałą naturę dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie tylko spełniliśmy marzenie o odwiedzeniu Rodøya, ale również na nowo odkryliśmy radość podróżowania bez planu, pozwalając sobie na bycie w pełni obecnym tu i teraz. Myśle, że o lipcowym naszym wyjeździe jeszcze będzie wzmianka…

Lipiec – Norwegia i… słoneczna Andaluzja po raz trzeci!

Choć lipiec upłynął nam głównie pod znakiem eksploracji Norwegii, postanowiliśmy dołożyć do naszej podróżniczej układanki coś zupełnie odmiennego – słoneczną Andaluzję. Tak, sami byliśmy w szoku, że w 2024 roku odwiedziliśmy ten region Hiszpanii już trzeci raz! Jednak Costa del Sol ma w sobie coś tak magnetycznego, że trudno było nam odmówić sobie jeszcze jednego tygodnia pełnego słońca, relaksu i hiszpańskich przygód.

Tym razem skupiliśmy się na miejscach, które do tej pory umykały nam podczas wcześniejszych wizyt. Andaluzja to ogromny region, pełen ukrytych skarbów, które wymagają czasu i uwagi, by je w pełni odkryć. Każdy dzień przynosił nowe odkrycia: malownicze miasteczka, klimatyczne zaułki i punkty widokowe, które zapierały dech w piersiach. Oprócz zwiedzania, znaleźliśmy czas na to, co na Costa del Sol jest niemal obowiązkowe – relaks na plaży. Promienie słońca, delikatny szum fal i leniwe spacery wzdłuż wybrzeża były dla nas balsamem na duszę po intensywnych miesiącach pełnych wrażeń. Hiszpańska kuchnia, lokalne wino i wieczory spędzone przy dźwiękach gitary flamenco dopełniły całości, czyniąc ten wyjazd niezapomnianym.

Powrót do Andaluzji po raz trzeci w jednym roku był dla nas dowodem na to, jak bardzo pokochaliśmy ten region. To miejsce, które za każdym razem odkrywa przed nami coś nowego i sprawia, że nie sposób się nim znudzić. W tym roku Costa del Sol dała nam wszystko, czego potrzebowaliśmy – piękno, spokój i odrobinę hiszpańskiego słońca, które z nawiązką naładowało nasze baterie. Lipiec był więc idealnym połączeniem chłodnej, majestatycznej Norwegii i gorącej, pełnej życia Hiszpanii. To kontrast, który uczynił ten miesiąc jednym z najbardziej wyjątkowych w całym roku!

Sierpień – powrót do pracy i wielkie spotkanie z Islandią

Sierpień to dla nas zawsze czas powrotu do codzienności – pracy, obowiązków i weekendowych wypadów w norweskie góry. Jednak w tym roku pogoda postanowiła pokrzyżować nasze plany. W tygodniu, kiedy siedzieliśmy w pracy, słońce świeciło pełnym blaskiem, ale gdy tylko zbliżał się weekend, nadciągały chmury i deszcz lał strumieniami. Choć norweskie góry to zawsze świetny pomysł, tym razem musieliśmy się pogodzić z pogodowymi kaprysami.

Cały miesiąc czekaliśmy jednak na coś wyjątkowego – nasz długo wyczekiwany wyjazd na Islandię. Ta magiczna wyspa od dawna znajdowała się na naszej liście miejsc do odwiedzenia, ale przyznam, że towarzyszyły mi mieszane uczucia. Islandia wydawała się surowa, tajemnicza i pełna wyzwań – i właśnie to trochę mnie onieśmielało. Wszystkie obawy zniknęły jednak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko wylądowaliśmy. Islandia przywitała nas swoim surowym pięknem: krajobrazami niczym z innej planety, niekończącymi się polami lawy, wodospadami, które spadają z ogromną siłą, i lodowcami błyszczącymi w delikatnym świetle.

Pomimo zmiennej pogody i warunków, które wymagają od podróżnika elastyczności, Islandia okazała się dokładnie tym, czego się spodziewaliśmy – miejscem, które zachwyca na każdym kroku. Spędziliśmy dni, przemierzając kręte drogi, odkrywając geotermalne cuda i z niedowierzaniem wpatrując się w tańczące na niebie zorze polarne. Islandia była dla nas dowodem na to, że warto mierzyć się z obawami i wychodzić ze swojej strefy komfortu. Ta wyspa, z jej niezwykłym klimatem i krajobrazami, na długo zostanie w naszych sercach jako jedno z najbardziej magicznych miejsc, jakie mieliśmy okazję odwiedzić.

Wrzesień – zmiana planów, nowe wyzwania i magia zorzy polarnej

Wrzesień miał wyglądać zupełnie inaczej. Planowaliśmy odwiedzić Austrię, ale natura miała własne plany – powodzie i ogromna śnieżyca zmusiły nas do odwołania wyjazdu. Początkowo byliśmy rozczarowani, jednak szybko postanowiliśmy wykorzystać ten czas na coś produktywnego. Oddaliśmy się pracy nad reklamą dla firmy odzieżowej RevolutionRace, co okazało się ciekawym i kreatywnym wyzwaniem.

Jednak wrzesień to nie tylko praca – znaleźliśmy także chwilę na realizację naszego małego marzenia. Zdobyliśmy szczyt, który od dłuższego czasu znajdował się na naszej liście „do zdobycia”. Pogoda nie była sprzyjająca, ale z odrobiną determinacji i pozytywnego nastawienia udało się! Było to jedno z tych doświadczeń, które przypominają, jak satysfakcjonujące jest przekraczanie własnych granic.

Wisienką na torcie tego miesiąca był niesamowity spektakl zorzy polarnej. Czasem, by podziwiać te tańczące na niebie światła, trzeba jechać na północ Norwegii, ale tym razem mieliśmy szczęście – zorza pojawiła się niemal nad naszymi głowami. Było to niezwykle magiczne doświadczenie, które sprawiło, że wrzesień, mimo zmiany planów, stał się jednym z bardziej wyjątkowych miesięcy tego roku. Wrzesień przypomniał nam, że życie nie zawsze idzie zgodnie z planem, ale to, co robimy w obliczu takich zmian, może przynieść równie wiele radości i inspiracji.

Październik – babski wyjazd do krainy kolorów i zapachów

Październik przyniósł nam wyjątkową przygodę – babski wyjazd do Maroka. Po 12 latach wróciłyśmy do kraju pachnącego kurkumą, cynamonem i kardamonem. Razem z Olą zanurzyłyśmy się w bogactwie marokańskich smaków, barw i dźwięków, odkrywając tę niezwykłą krainę na nowo. Maroko zauroczyło nas swoimi kontrastami – od gwarnych suków w Marrakeszu po spokojne, złote wydmy Sahary. Spacerując po labiryncie wąskich uliczek medyn, podziwiałyśmy ręcznie robione wyroby i delektowałyśmy się lokalną herbatą miętową. Obie wróciłyśmy zakochane w tym kraju – jego atmosferze, ciepłych ludziach i niepowtarzalnych kolorach, które zdają się tętnić życiem.

Tydzień w Maroku to zdecydowanie za mało, by nacieszyć się jego urokami. Już teraz w naszych głowach kiełkuje plan na 2025 rok – powrót do Maroka, ale tym razem w inną jego część. Mamy ochotę poznać mniej znane zakątki tego magicznego miejsca i odkryć kolejne tajemnice, które kryje. Maroko przypomniało nam, jak niezwykłe może być odkrywanie świata z bliskimi osobami. To była podróż, która na długo zostanie w naszych sercach – i zapewne nie będzie naszą ostatnią w tym pięknym kraju…

Listopad i grudzień – czas odpoczynku, refleksji i przygotowań

Listopad i grudzień to dla nas miesiące zatrzymania. Po intensywnych podróżach letnich i jesiennych, czas ten poświęcamy na odpoczynek, nadrabianie zaległości i skupienie się na domowych obowiązkach. W tych miesiącach często sięgamy po rzeczy, które sprawiają nam radość – od robienia na drutach, przez odwiedziny u znajomych i rodziny, po tworzenie nowych wpisów na bloga. To chwila na rachunek sumienia i refleksję nad mijającym rokiem.

Grudzień, choć pełen przygotowań do świąt, przyniósł także krótką wyprawę na Lofoty. Byliśmy ciekawi, jak wygląda życie na tej malowniczej wyspie w okresie zimowej ciemności, gdy słońce w ogóle nie wschodzi. Wyjazd był fascynującym doświadczeniem, ale uświadomił nam jedno – zimowa rzeczywistość na Lofotach jest dla nas zbyt surowa. Brak światła dziennego wpływa na codzienność mieszkańców w sposób, którego trudno sobie wyobrazić. Mimo to widok zimowych krajobrazów i niesamowita cisza tego miejsca zostaną z nami na długo. To była idealna okazja, by docenić życie w rytmie natury, choć wiemy, że zimowe miesiące na północy Norwegii nie są dla nas. Z niecierpliwością patrzymy jednak na marzec – wiosenne światło powoli wraca, a Lofoty znów pokazują swoje piękniejsze, jaśniejsze oblicze.

Listopad i grudzień przypominają nam, że odpoczynek i czas spędzony z najbliższymi są równie cenne jak kolejne podróżnicze odkrycia. Przygotowując się do świąt, cieszymy się tymi chwilami spokoju, które dają energię na kolejny rok pełen nowych planów i wyzwań. 🎄✨

Plany na 2025 – co przyniesie przyszłość?

Nie chcemy zbyt szczegółowo planować kolejnego roku, bo życie potrafi pisać własne scenariusze. Czasem najpiękniejsze chwile to te, których się nie spodziewamy. Naszym głównym celem na 2025 rok jest zdrowie – bo jak ono szwankuje, trudno cieszyć się nawet najbardziej wymarzonymi podróżami. Dlatego tego życzymy sobie i Wam: zdrowia, bo od niego wszystko się zaczyna.

Marzymy jednak o tym, by w nadchodzącym roku:

  • Odwiedzać nowe miejsca i powracać do tych, które skradły nasze serca,
  • Przeżywać autentyczne spotkania z ludźmi i kulturami z różnych zakątków świata,
  • Tworzyć wspomnienia, które staną się częścią naszych opowieści i będą inspirować Was do własnych podróży,
  • Pozostać otwartymi na to, co los przyniesie, bo często największe niespodzianki są tymi najbardziej wartościowymi.

Dziękujemy, że towarzyszycie nam w naszej podróży przez życie i świat. Wasze wsparcie, komentarze i wiadomości dają nam siłę i motywację, by kontynuować tę przygodę. Bez Was ten blog byłby tylko zwykłym zbiorem słów, a tak jest miejscem pełnym pasji i pozytywnej energii.

Rok 2025 jeszcze nie zapisany na naszym dysku, ale wiemy, że z Waszym wsparciem każda strona tej podróżniczej książki będzie wyjątkowa.

Niech Wasz nadchodzący rok będzie pełen zdrowia, radości i spełnienia marzeń. A my z niecierpliwością czekamy, by dzielić się z Wami kolejnymi opowieściami. Do zobaczenia w nowym roku 2025! To dzięki Wam nasza podróż ma sens. Jesteście częścią tej historii i za to z całego serca dziękujemy! ❤️

Witaj w naszym świecie…To my…Ania, Arek… Razem z nami zwiedzisz cudowne zakątki Norwegii, która fascynuje nas od kilkunastu lat... Zapraszamy nad piękne fiordy, ogromne wodospady, urokliwe miasta, kolorowe wioski, a także wysokie góry...

Language