
Bajkowe wzgórze Rui i historia dwóch sióstr…
Za górami i lasami, wysoko na stromym zboczu nad wioską Dalen, leży farma Rui – dawne gospodarstwo cotterów, które na zawsze zapisało się w norweskiej historii. To właśnie tutaj mieszkały dwie niezwykłe kobiety: siostry Ingerine i Gurine, znane w całym kraju jako „Dziewczyny z Rui, które odwiedziły króla”.
Ich historia nie byłaby tak niezwykła, gdyby nie fakt, że przez większą część życia… nigdy nie opuściły swojego wzgórza. Żyły skromnie, z dala od cywilizacji, w niewielkim domku na stromym zboczu, skąd każdego dnia spoglądały na piękną dolinę Telemarku.
Kim były siostry z Rui?
Ingerine (1872–1965) i Gurine (1873–1962) były najstarszymi spośród licznego rodzeństwa. Ich bracia i siostry wyruszyli za ocean – wyemigrowali do Ameryki, szukając szczęścia i lepszego życia. One jednak zostały. Trwały na swoim wzgórzu, prowadząc proste, pracowite życie w otoczeniu natury.
Co ciekawe, siostry z Rui były nie tylko najstarsze, ale i najniższe wzrostem w rodzinie. Ta nietypowa cecha dodatkowo przyczyniła się do ich popularności. O ich niezwykłej postawie, sile charakteru i wyjątkowej codzienności mówiła cała Norwegia. Dziś historia sióstr Ingerine i Gurine jest doskonale znana mieszkańcom okolic Dalen. Farma Rui, choć niewielka i skromna, stała się symbolem dawnego życia na norweskiej wsi – pełnego wyrzeczeń, ciężkiej pracy, ale też bliskości z naturą i niezłomnego ducha.





W jednym małym domku, który ma tylko 20 metrów kwadratowych i który stoi od dziś niegdyś mieszkała ośmioosobowa rodzina. I to tutaj wszyscy dorastali, chodzili do szkoły i pracowali. Ojciec nauczył ich czytać i pisać. Dzieci mało czytały gdyż więcej pracowały przy domu i pomagały rodzicom.
Co można było robić tam na wzgórzu i czym mogła zajmować się rodzina zastanawiało nas to… Byli to zwykli, biedni rolnicy posiadający kilka krów, kurcząt, owiec i kóz. Do pracy używali jedynie narzędzi zrobionych przez samych siebie, a zebranymi plonami wymieniali się z innymi mieszkańcami pobliskich wiosek. Rodzina nigdy nie miała wozu ani konia, było im bardzo ciężko…

Gurine i Ingerine przejęły farmę po śmierci ojca. Żyły tam z obowiązku, ale także z radości i miłości do swojego domu. To właśnie w Rui odnajdywały sens życia. Siostry były przekonane, że nie ma piękniejszego miejsca na ziemi – dlatego nigdy nie chciały opuścić swojego małego gospodarstwa. Trwały na nim aż do ostatnich dni, z jednym wyjątkiem… Pewnego dnia do wioski Dalen przyjechali dziennikarze, którzy usłyszeli o niezwykłych mieszkankach farmy – drobnych kobietach, mających zaledwie około 120 cm wzrostu.
Podczas rozmowy siostry podzieliły się swoją prostą, a jednocześnie głęboką życiową mądrością. Jeden z dziennikarzy odważył się zapytać, czy istnieje choć jedno miejsce na świecie, które chciałyby zobaczyć. Może Ameryka i spotkanie z rodzeństwem, które wyemigrowało? A może wizyta w stolicy? Nic z tego nie budziło ich zainteresowania. Odpowiedziały tylko z uśmiechem, że marzą o zobaczeniu zamku w Oslo i spotkaniu z Jego Wysokością, królem Olavem V.
Wieść o tym szybko dotarła do króla, a wkrótce siostry zostały zaproszone do pałacu. To była ich pierwsza podróż w życiu – czterogodzinna wyprawa pełna nowych wrażeń. Dla kobiet, które nigdy wcześniej nie opuściły swojego wzgórza, świat poza Rui wydawał się obcy: fabryki i dym unoszący się z kominów, ruchliwe ulice pełne samochodów i autobusów, a także zgiełk wielkiego miasta. Spotkanie z królem Olavem okazało się jednak niezwykle ciepłe – monarcha przyjął je z serdecznością i prostotą.
Mimo tej niezwykłej przygody siostry pozostały wierne swojemu dawnemu życiu. Farmę w Rui wciąż wypełniała codzienna rutyna – prosta, spokojna i uporządkowana. W każdy czwartek Ingerine schodziła do wioski na zakupy, niezależnie od pogody i pory roku. Skrupulatnie prowadziła także rachunki, dbając, by wszystko zawsze się zgadzało.

Odwiedziny w zamku nie zmieniły sióstr. Życie na małej farmie toczyło się jak dotychczas.
Zakupy w każdy czwartek, o każdej porze roku było stałym zajęciem starszej z sióstr. Ingerine tylko raz w tygodniu schodziła do wioski po zakupy… Po każdej czwartkowej transakcji prowadziła rownież dokładne rachunki

Podczas poszukiwań drogi na wzgórze Rui potrzebowałam dokładnych wskazówek, by nie zabłądzić. Ku mojemu zdziwieniu, trafiłam do sąsiadki sióstr Cotter, która doskonale je znała i udzieliła wywiadu gazecie pięć lat wcześniej. Dziś Lisette Haukelidsæter ma 94 lata i zachwyca świetną pamięcią.
Podczas naszej rozmowy opowiedziała mi wiele fascynujących historii o siostrach z Rui. Najbardziej zabawne było to, że dzień wcześniej czytałam jej wywiad w gazecie, a następnego dnia mogłam rozmawiać z nią osobiście i słuchać wspomnień prosto z pierwszej ręki. To spotkanie dodało wyjątkowego wymiaru całej wizycie na farmie Rui i pozwoliło lepiej zrozumieć życie sióstr Cotter w tym odizolowanym zakątku Norwegii.




Ostatnie chwile swojego życia siostry Cotter spędziły w domu starości w Dalen. Z okien swoich pokoi mogły podziwiać wzgórze Rui i mały dom, który kochały do ostatnich dni. Ingerine i Gurine zmarły w latach 60. XX wieku, obie w wieku 90 lat.
Siostry są pochowane na cmentarzu przy drewnianym kościele w Eidsborg, w pobliżu miejsc, które tak bardzo kochały. Co niezwykłe, farmę Rui opuściły tylko raz w całym swoim życiu – kiedy udały się do Oslo na spotkanie z królem Olavem V. Ta podróż pozostała w ich pamięci jako wyjątkowe i niezapomniane przeżycie.

źródło: https://telemarkshistorier.no/

