
Lofoty i wioska rybacka Henningsvær…

11.06.2017
Lofoty mają wiele pięknych miejsc, a jednym z nich jest bardzo popularna i oblegana przez turystów z całego świata wioska Henningsvær. My sami za każdym razem jak tam jesteśmy odwiedzamy tą piękną i urokliwą wioseczkę. Nie da się obojętnie przejechać obok tego miejsca.
Jest to malutka miejscowość zbudowana na kilku wyspach Hellandsøya i Heimøya połączona z lądem kilkoma mostami. Do 1960 roku połączenie z lądem było jedynie droga morską. Z każdej strony otocza ją Morze Północne, tylko od strony południowej mamy widok na port i piękne góry, z których są wspaniałe widoki. Henningsvær nazywane jest również Wenecją północy.


Henningsvær mieści się na południu Lofot około 25 km od Svolvær stolicy tego archipelagu. Jest to również wioska rybacka. Lofoty słyną z połowu wielkiej ilości ryby, a takie właśnie wioski żyją głównie z tego. Ze względu na tradycyjną architekturę wioski rybackiej Henningsvær wygląda niesamowicie. Dodatkową atrakcja turystyczną na miejscu jest nurkowanie i i wspinaczka górska. W okolicy jest sporo szlaków górskich o różnym poziomie trudności.



W wiosce mieszka około 500 osób. Oprócz przetwórni ryb są tam jeszcze sklepy, sklepiki z pamiątkami, kościół szkoła i spore boisko piłkarskie wykute w skale, które z lotu ptaka robi ogromne wrażenie. Ciekawym widokiem na wyspie i dookoła jest suszona ryba, która wisi tam od marca do czerwca, a czasami i dłużej. Praktycznie każde możliwe miejsce jest wykorzystane na suszenie ryby.


Okolice wód Henningsvær to jedne z najbogatszych łowisk wędkarskich. Mój mąż co roku w okresie zimowym lata na Lofoty właśnie na festiwal dorsza. Jest to najlepszy okres na złapanie wielkich okazów dorsza, halibuta, saja, zębacza, brosmy i rdzawca. Ale tylko największe okazy dorsza lądują na stojakach do suszenia. Ryba po złowieniu jest patroszona, myta i zawieszana właśnie na takich drewnianych stojakach. Sucha i osolona w naturalny sposób przez wiatry jakie są na Lofotach nadaje się do spożycia. Można ją jeść właśnie w takiej postaci prosto z haka lub po przyrządzeniu.




Mieliśmy okazję jeść taką właśnie suchą rybę zwaną po norwesku “tørrkfisk” w restauracji przy samym porcie w Svolvær. Powiem tak na mnie ta ryba nie zrobiła wrażenia, podana była pięknie według starych przepisów miejscowych z bekonem i jajkiem, pure ziemniaczanym i sałatką. Trzeba lubić ten smak, dla mnie za mocno śmierdziała i połowę oddałam mężowi który zajadał się tym daniem.

Rodzinnie latamy raczej wiosną lub latem. Tego dnia mieliśmy przepiękną pogodę w Henningsvær. Było wręcz gorąco. Północna Norwegia słynie raczej z zimnych wiatrów, jest słonecznie ale czasami jak zawieje arktycznym wiatrem to odechciewa się zwiedzania. W tym roku mieśmy jednak to szczęście, że na Lofotach przez 5 dni było wręcz afrykańskie powietrze po 26-28 stopni. To nie jest tam normalne i nie wiem czy jeszcze kiedyś uda mi się taka pogodę tam mieć.




Tego dnia była też korzystna pogoda na fotografowanie. To okolice Henningsvær, a dokładnie droga powrotna. Ten błękit wręcz walił po oczach. Nie było auta, które było obojętne na ten kolor wód i ten widok.
Natomiast rok wcześniej mieliśmy bardzo brzydką pogodę, jak nazłość. Mimo tej paskudnej pogody i tak z koleżanką wybrałyśmy się na przejażdżkę. Nasi mężowie jak zwykle byli w transie wędkarskim i mieli ochotę wyłapać wszystko co pływało.



Czekałyśmy i czekałyśmy i nic. Padało, siąpiło, wiało, okropna pogoda była. Całe szczęście, że było nam dane zobaczyć w słońcu to miejsce. Następnym razem czeka nas wspinaczka na te góry i podziwianie miasteczka z wysoka. Widok robi ogromne wrażenie, oby pogoda była.

Mimo tych wiszących chmur, miejsce jest niesamowite. Wioskę warto odwiedzić o każdej porze roku i przy każdej pogodzie…
ATRAKCJE OKOLICY…
- Skrova
- Svolvar
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
- NOCLEG- można na dziko w namiotach lub na polach campingowych, których jest co raz więcej na Lofotach, ewentualnie w hotelikach, motelach, lub kwaterach prywatnych.
- GDZIE JEŚĆ – Na Lofotach najlepiej zadbać o prowiant. Zjeść można najwyżej na stacji benzynowej parówkę z bułką za 10 koron, parówkę z lumpe ( to taki placek z mąki i wody) za 10 koron , hamburgera za 49 koron, bagietkę z krewetkami, sałata i jackiem , lub kurczakiem ( to polecam ) za 79 koron, słodkie bułeczki z czekoladą 3 za 39 koron. I to się tyczy raczej całej Norwegii. Restauracje w Norwegii nie są zbyt popularne jedynie w większych miastach. Zostają sklepy, w których można się zaopatrzyć i jest drożej o jakieś 30-40% niż na południu Norwegii. W tamtych rejonach sklepy są tylko w miasteczkach oddalone od siebie dość daleko.
- WODA- pije się ja z kranu, na Lofotach wody niegazowanej w sklepach nie ma. Jest tylko gazowana, chyba że coś uległo zmianie specjalnie pod turystów.
- ŁADOWANIE TELEFONÓW, APARATÓW- z tym jest problem nocując w namiocie to podpowiem że można poprosić na stacji benzynowej o kontakt, z tym nie powinno być problemu. Norwegowie to przyjaźni ludzie tym bardziej na północy kraju.

